Menu

czwartek, 23 lutego 2017

Garnek na chodniku - ulice Sajgonu [WIETNAM]

Codzienność na ulicach w Sajgonie to przede wszystkim harmider. Zewsząt słychać ryk motorów i skuterów... Zresztą nie tylko słychać - trudno nie zauważyć rzeki dwukołowych pojazdów. Poruszają się one w niemalym chosie, a jednak w miarę funkcjonują. Trzeba pamiętać, że chodnik nie jest dla pieszych, a dla tych kierowców motorków, którzy nie chcą stać na czerwonym świetle, lub w korku. Nie ma w tym nic dziwnego, gdy nerwowo trąbią na przechodniów, aby ci się łaskawie usuneli... Wszakże jak oni śmią poruszać się po chodnikach?  Zdecydowanie lepiej przemieszczać się na dwóch kołach. Wszelkie taksówki, autobusy i większe pojazdy przemierzają gigantyczne odległości w ślimaczym tępie. Kierowcy muszą być ostrożni, co chwilę przecież jakiś motorzysta może zajechać im drogę, lub jakiś człowiek wyskoczyć znienacka na ulice. Miszmasz jest tak wielki, że każdy musi trzymać się wciąż na baczności.

Liczba motorków jest niesamowita




czwartek, 16 lutego 2017

HEY MISTER - MASADŹI !!! [WIETNAM]

Większość atrakcji oferowanych przez Mui Ne było już za mną, dlatego maiłem sporo czasu na lenistwo. Poranne spacery wzdłuż morza, śniadania wietnamskie, pływanie, opalanie się, czytanie książek, obiadki w rosyjskich  knajpkach. Czas mijał wyjątkowo przyjemnie. Nie ma co jednak za długo siedzieć na dupie kiedy jeszcze nie wszystko zwiedzone. Ostatnim punktem jaki chciałem zobaczyć były Żółte Piaski (zwane też Czerwonymi - choć ich kolor wydaje się byś bardziej miodowy). Mijałem je na motorze w drodze do białych wydm. Były one stosunkowo blisko, ale za daleko by iść tam na pieszo. Motor odpada. Prawdopodobnie drugi raz nie uniknąłbym mandatu za jazdę bez prawa jazdy na motorze. Pozastałymi opcjami jakie miałem były rower (ale te wszystkie do wynajęcia były tak pordzewiałe, że jazda na którymś z nich równałaby się śmierci), miejscowi naciągacze na motorach, taksówka lub autobus miejski. Postanowiłem wybrać tą ostatnią.

Zapisałem sobie nazwę miejsca do którego chciałem dojechać i poszedłem szukać przystanku. Nie rzucają się one w oczy. Mała tabliczka pośród wielu innych może umknąć uwadze. Nie było też żadnych zatoczek i rozkładu jazdy. Była natomiast wypisana trasa, niestety nie mówiło mi to za wiele. Cierpliwie stałem i czekałem, aż jakiś autobus lub bus będzie jechać. W międzyczasie znowu poczułem się jak wielka kupa do której ciągną muchy. Nie mogłem się odpędzić od nachalnych kierowców na motorkach, którzy zatrzymywali się co chwilę z propozycją podwózki za “drobną” opłatą. Dzielnie wytrwałem, nie tracąc przy tym dobrego humoru. Podjechał niewielki autobus, w zasadzie to bus. Wsiadłem i nie żałowałem.  W każdym z busów jest ktoś, kto sprzedaje bilety - taki konduktor. U mnie była to bardzo miła pani. Pokazałem jej nazwę miejsca do którego chciałem dojechać, poprosiła niewielką sumę pieniędzy i wręczyła mi bilet.

Mimo sporej ilości Rosjan i Ukraińców mieszkających w Mui Ne, byłem w autobusie raczej ciekawostką. Prawdopodobnie biali ludzie rzadko jeżdżą tutaj komunikacją miejską, stąd też reakcja mieszczuchów. Wszyscy przyjaźnie się uśmiechali, wyglądali zwyczajnie i to mi się podobało.


Wnętrze autobusu miejskiego 


czwartek, 2 lutego 2017

A prawo jazdy pan ma? [WIETNAM]

Wczesny ranek przywitał mnie bardzo piękną pogodą. Była to całkiem miła odmiana po poprzednim, pochmurnym i deszczowym dniu. Trochę słońca i człowiek staje się od razu szczęśliwszy. Już przed 9 rano czekałem przed recepcją hostelową na kluczyki do skutera. W mojej komórce zapisałem sobie nazwy wszystkich atrakcji, o których wiedziałem z miejscowych ofert wycieczkowych. Większość z nich była rozpisana zbiorczo w kilku wariacjach, jako jednodniowe podróże Jeepem (są one popularne wśród selfiestickowców). Ja miałem w planie zwiedzić tyle ile się da.  Pani wręczająca mi kluczyki do skutera marki Yamaha dodała, że muszę tylko zatankować, oraz że mogę to zrobić zaraz po drugiej stronie ulicy. Ku mojemu zadowoleniu nie musiałem tego robić. Bak w moim skuterze był pełny. Wszystko zapowiadało się idealnie. No to jazda.  

Mój przyjaciel - skuter Yamaha :)