Większość atrakcji oferowanych przez Mui Ne było już za mną, dlatego maiłem sporo czasu na lenistwo. Poranne spacery wzdłuż morza, śniadania wietnamskie, pływanie, opalanie się, czytanie książek, obiadki w rosyjskich knajpkach. Czas mijał wyjątkowo przyjemnie. Nie ma co jednak za długo siedzieć na dupie kiedy jeszcze nie wszystko zwiedzone. Ostatnim punktem jaki chciałem zobaczyć były Żółte Piaski (zwane też Czerwonymi - choć ich kolor wydaje się byś bardziej miodowy). Mijałem je na motorze w drodze do białych wydm. Były one stosunkowo blisko, ale za daleko by iść tam na pieszo. Motor odpada. Prawdopodobnie drugi raz nie uniknąłbym mandatu za jazdę bez prawa jazdy na motorze. Pozastałymi opcjami jakie miałem były rower (ale te wszystkie do wynajęcia były tak pordzewiałe, że jazda na którymś z nich równałaby się śmierci), miejscowi naciągacze na motorach, taksówka lub autobus miejski. Postanowiłem wybrać tą ostatnią.
Zapisałem sobie nazwę miejsca do którego chciałem dojechać i poszedłem szukać przystanku. Nie rzucają się one w oczy. Mała tabliczka pośród wielu innych może umknąć uwadze. Nie było też żadnych zatoczek i rozkładu jazdy. Była natomiast wypisana trasa, niestety nie mówiło mi to za wiele. Cierpliwie stałem i czekałem, aż jakiś autobus lub bus będzie jechać. W międzyczasie znowu poczułem się jak wielka kupa do której ciągną muchy. Nie mogłem się odpędzić od nachalnych kierowców na motorkach, którzy zatrzymywali się co chwilę z propozycją podwózki za “drobną” opłatą. Dzielnie wytrwałem, nie tracąc przy tym dobrego humoru. Podjechał niewielki autobus, w zasadzie to bus. Wsiadłem i nie żałowałem. W każdym z busów jest ktoś, kto sprzedaje bilety - taki konduktor. U mnie była to bardzo miła pani. Pokazałem jej nazwę miejsca do którego chciałem dojechać, poprosiła niewielką sumę pieniędzy i wręczyła mi bilet.
Mimo sporej ilości Rosjan i Ukraińców mieszkających w Mui Ne, byłem w autobusie raczej ciekawostką. Prawdopodobnie biali ludzie rzadko jeżdżą tutaj komunikacją miejską, stąd też reakcja mieszczuchów. Wszyscy przyjaźnie się uśmiechali, wyglądali zwyczajnie i to mi się podobało.
|
Wnętrze autobusu miejskiego |