Tokio jest jednym z moich ulubionych. Aby je poznać trzeba mieć naprawdę sporo czasu. Ja miałem szczęście być tam już dwa razy. Niestety, dla mnie, osoby zakochanej w Japonii od dawna, po studiach japonistycznych, to wciąż za mało. Zaryzykowałbym jednak stwierdzeniem, że nawet osoby, które nigdy nie interesowały się Dalekim Wschodem oraz Krajem Wschodzącego Słońca, nie będą nudzić się w Tokio. Jest to miejsce gdzie każdy znajdzie coś dla siebie - miłośnicy ogrodów, architektury, technologii, pociągów, historii, jedzenia itd. Problem jednak pojawia się gdy chcemy zaplanować podróż do Tokio. Przecież tyle razy słyszeliśmy jak drogie jest to miasto, że Japończycy nie mówią po angielsku, do tego nie jest realnym przeczytanie czegokolwiek przez wszechobecne krzaki... Postanowiłem więc opisać trochę To miasto, aby przybliżyć wam jak to tak na prawdę wygląda (w moich oczach).
Widok z wieży tokijskiego ratusza. |
Do Tokio można trafić na dwa lotniska - Narita lub Haneda. Tam nasza podróż dopiero się rozpoczyna. Japonia jest bardzo zorganizowanym krajem, to też już na lotnisku będziecie mogli załatwić wiele przydatnych spraw. Pierwszą z nich jest udanie się do informacji. Każdy mówi tam po angielsku. Można otrzymać tam sporo przydatnych wiadomości, darmowy przewodnik po Tokio, hasło i kod do miejskich sieci WiFi dla turystów, a także, co najważniejsze wielogodzinne bilety na metro w trzech wersjach. Dlaczego bilety do metra są takie ważne i to już na lotnisku? Nie można ich dostać na stacji metra w automacie z biletami i w okienku obsługi. Są one dostępne jedynie na lotniskach i w sklepach sieci BIG KAMERA (ビッグカメラ). Bilety, które mamy do wyboru to: 24h (800 jenów), 48h (1200 jenów) i 72h (1500 jenów). Ja wybrałem tą najbardziej opłacalną opcję, czyli bilet ważny przez siedemdziesiąt dwie godziny. Można kupić sobie kilka na zapas, tak aby starczyły nam na tyle czasu ile potrzebujemy (szukanie sklepów BIG KAMERA będzie stratą cennego czasu). Dodam jedynie, że na chwilę obecną 1500 to mniej więcej tyle co 53 złote, w Warszawie za dobowy bilet zapłacimy 26 złotych (opcji 3 dniowej nie ma), a w Krakowie 36 zł (72h). Jak na jedno z najdroższych miast na świecie, nie jest źle.
Darmowy przewodnik z informacji turystycznej - z nim nie da się zginąć w Tokio |
Tak wygląda bilet 72h na metro |
Z lotniska Haneda do Tokio najtaniej i najwygodniej jest wziąć Keikyu Line (410 jenów). Z Narity najtańszą opcją jest autobus (1000 jenów). Są jeszcze inne możliwości, takie jak: pociąg Skyliner, JR Sobu Line, JR Narita Express, T -CAT Airport Limousine (z Narity), czy też Tokio Monorail, T - CAT Airport Limousine (z Hanedy). Gdy już dojeżdżamy do miasta, obojętnie z którego lotniska, przesiadamy się na metro i jedziemy do miejsca naszego zakwaterowania. Wszystkie stacje mają nazwy napisane alfabetem łacińskim, a komunikaty w pociągach są po angielsku. Nie ma opcji by się pomylić.
Jedna z tokijskich stacji metra. |
Adresy... hmm... to może akurat sprawić spory kłopot, nie tylko obcokrajowcom, ale i samym Japończykom. Warto jeszcze przed opuszczeniem stacji metra wykorzystać WiFi (na większości stacji jest darmowe WiFi) i sprawdzić, czy w pobliżu naszego adresu nie ma jakiegoś znanego, charakterystycznego budynku. Jestem również przekonany, że hostel lub hotel będzie mieć mapką i opis jak ich znaleźć. No to w drogę.
Ulice, poza tymi głównymi, nie posiadają nazw. Numeracja budynków także pozostawia wiele do życzenia. Znajomość japońskiego czasami pomaga, zawsze można zapytać kogoś, ale co może zrobić osoba, która nie potrafi mówić po japońsku? Po pierwsze, wydrukujcie sobie wcześniej mapkę z lokalizacją waszego lokum. Po drugie, miejcie nazwę wraz z adresem (również po japońsku). Po trzecie, pytajcie mimo wszystko. Wielu japończyków może uciec w popłochu, ale większość z nich będzie czuć się w obowiązku, aby udzielić wam pomocy. Po czwarte, jest sporo małych posterunków policji (kōban 交番) w których również można zapytać o adres. Po piąte, jeżeli ktoś może niech użyje nawigacji (GPS rządzi). Ja miałem w zwyczaju robić wszystkie z tych rzeczy. Znajomość japońskiego na wiele mi się nie przydała. Trafiałem na Japończyków, którzy wskazywali mi zupełnie inny kierunek, ponieważ źle się im wydawało.
Jedna z tokijskich uliczek w Minato-ku. |
Wracając jednak do japońskich adresów... Co twórca takich adresów miał na myśli? Już tłumaczę. Na początku zawsze mamy miasto (市 shi), czyli na przykład Tōkyō-shi (東京市) i to akurat nie powinno stanowić żadnego problemów. Następnie mamy kolejne magiczne oznaczenie mówiące nam o dzielnicy (区 ku). Ku jest podzielona na mniejsze obszary (町 machi - możemy to nazwać osiedlem, podzielnicą). Aby zawęzić nasz obszar poszukiwań, również machi zostało podzielone na mniejsze numerowane obszary zwane chōme (丁目). Chōme jest naszą ulicą, na której mamy banchi (番町) i gō (号) czyli numery budynków i wejść. Nic prostszego prawda? W praktyce jest trochę gorzej. Jest to jedyna rzecz, która sprawiła mi kłopot. Na szczęście, aby trafić w znane miejsce nie ma takiego problemu.
Hotel kapsułkowy |
Hotel kapsułkowy |
Moja kapsuła (czemu nie zapaliłem w niej światła - nie mam innego zdjęcia wnętrza) |
Ceny hosteli, hoteli itd... Tu muszę przyznać, nie jest najtaniej, ale tragedii nie ma. Przede wszystkim za tydzień pobytu w Tokio można zapłacić około 400 zł. W takiej cenie możemy zakwaterować się w hostelu, w wieloosobowym pokoju lub w hotelu kapsułkowym. Trzeba zaznaczyć, że spora część hoteli kapsułkowych jest jedynie dla mężczyzn, ale znajdą się i takie dla wszystkich. W każdym razie, znalezienie noclegu w Tokio w sensownych cenach jest wykonalne. Niestety, jest też taki czas kiedy ceny gwałtownie rosną, a znalezienie jakiegokolwiek miejsca do spania graniczy z cudem. Wiosną - w trakcie kwitnięcia wiśni i jesienią - gdy liście japońskiego klonu stają się ogniście czerwone Japończycy podróżują najwięcej. Wraz z końcem zimy w telewizji, po standardowej prognozie pogody pojawia się jeszcze jedna - prognoza kwitnięcia wiśni. Jest to także czas kiedy turyście szumnie przybywają do Japonii i podziwiać delikatnie różowe kwiatki na drzewach. Podobnie jest jesienią, tylko celem nie są kwiatki, ale kolorowe liście. Nagle robi się bardzo tłoczno, także jeżeli ktoś planuje wybrać się w tych porach roku do Japonii, bardzo ważne będzie wcześniejsze znalezienie sobie noclegu (nawet z pół roku wcześniej).
Osobiście polecam hotele kapsułkowe. Nie są one tak małe, jak większość ludzi sobie wyobraża. Kapsuła jest długa na jakieś dwa metry, więc nogi nie wystają. Jest też dość szeroka, tak jak standardowe łóżko jednoosobowe. Wysokość pozwala spokojnie usiąść (ja mam 181 cm wzrostu i mogłem spokojnie siedzieć po turecku, wyprostowany i nadal miałem jakąś przestrzeń nad sobą). W kapsule, poza materacem, znajduje się także radiobudzik i mały telewizor. Oprócz tego, każdy mieszkaniec takiego hotelu dostaje szafkę na swoje rzeczy. Jeżeli bagaż jest za duży, można go dać do przechowania na recepcji. Hotel kapsułkowy w którym miałem okazję być miał wspólną łazienkę w typowo japońskim stylu. Tu trzeba wiedzieć, jak się zachować. Wszyscy są na golasa i jest to normalne - nie ma czym się krępować. Wiele z hoteli, posiadający taki typ łazienki, nie akceptuje ludzi z tatuażami (podobnie jak w onsen - czyli japońskich źródłach). Przed wejściem do wody każdy musi się dokładnie wymyć - Japończycy nie rozumieją, jak można leżeć brudnym w wannie, lub leżeć w wodzie w której dopiero co człowiek się wymył (też tego nie rozumiem). Każdy myje się siedząc na małym taboreciku i ma do wyboru cały zestaw kosmetyków, szamponów i odżywek. Kiedy jesteśmy już czyści i pachnący możemy wejść do ofuro (wanny) z ciepłą wodą, lub do jaccuzi (nie jest to mała wanienka na wyłączność). Można również skorzystać z sauny. W standardzie są też kosmetyki do golenia, stylizacji włosów, kremy nawilżające, itd. Wszystko czego prawdziwy salaryman (pracownik korporacji) potrzebuje, jeżeli nie zdążył na ostatni pociąg do domu. To salarymani są najczęstszymi gośćmi w takich hotelach. W moim, podczas mojego pobytu, był tam jeszcze jeden obcokrajowiec.
Przykładowy zestaw w restauracji - ryż, mięso, zupa miso |
Jedzenie... Restauracje, nie są, aż tak drogie. Powiedziałbym nawet, że ceny są porównywalne do tych w Polsce. Miałem dwie ulubione restauracje - Ōtoya i Manmaru. Można kupić tam bardzo dobre zestawy za około 800/900 jenów (około 30 zł). Zapewniam, że takim zestawem spokojnie się najecie. O napiwki się nie martwcie - są one niemile widziane (wręcz obrażające). Zachęcam też do próbowania wszystkiego, nie tylko sushi. Japońska kuchnia jest tak dobra, że trudno trafić na coś niedobrego.
Z pragnienia też nie umrzecie. Na każdym kroku znajdują się automaty z napojami (czerwony przycisk napoje ciepłe, niebieski -zimne). Ceny wahają się w zależności od miejsca w którym kupujecie. Oczywiście najbardziej opłacalne jest zaopatrzenie się w płyny w sklepach.
Gdy ktoś chce ograniczyć wydatki na jedzenie - pozostają markety. Zupki chińskie są łatwo dostępne, a wieczorami można nabyć przecenione zestawy gotowych posiłków. Moim zadniem lepiej dołożyć kilka jenów i kupić coś lepszego.
Automat z napojami. |
Mapa Tokijskiego metra |
Poruszanie się po mieście jest banalnie proste. Z mapą metra i małym przewodnikiem z informacji turystycznej będziecie mieć rozpisane wszystko jak na dłoni. Na jakiej stacji wysiąść, od której do której godziny atrakcje są otwarte, w jakiej są cenie itd. Zajdziecie tam również przykładowe plany zwiedzania Tokio (jest to idealne rozwiązanie dla osób, które nie wiedzą jak zaplanować swój czas). Jak widać stolica Japonii jest bardzo przyjazna turystom. Nic tylko się zbierać i jechać. Ceny nas nie zabiją - moim zdaniem jest taniej niż w Londynie. Problem może stanowić jedynie cena lotu (mimo wszystko można trafić na super promocje).
Ps. W kolejnych postach opiszę tokijskie atrakcje.
Bardzo dobra rada z biletami na metro z lotniska, można zaoszczędzi sporo pieniądza. Hostele warto rezerwować sporo wcześniej, nawet kilka miesięcy, bo ceny lubią rosnąć niestety... A wieczorne promocje w supermarketach to wyborny trik dla ubogiego turysty! Mapa metra na początku przeraża, ale potem jakoś idzie. Bardzo dobry wpis praktyczny! Ach, aż się tęskno za Tokio zrobiło...
OdpowiedzUsuńTo co może jeszcze raz do Tokio? :)
UsuńA bardzo chętnie! Jak się pieniądza uda uzbierać... :P. A najpierw Bali!
UsuńNajlepiej byłoby dwa w jednym :) Na Bali chętnie wrócę i to na dłużej :)
UsuńBardzo ciekawie napisane ;-) A dlaczego wiekszosc hoteli kapsulkowych jest dla mezczyzn?
OdpowiedzUsuńWiększość gości takich hoteli to męska część pracowników korporacji. Po pracy jest zwyczaj wychodzenia z szefem do baru na “kilka” drinków. Gdy ostatni pociąg ucieka pozostaje zatrzymanie się na noc w kapsule. Z łazienek korzystają wszyscy jednocześnie, wspólnie leżakują wielkich wannach, chodzą między sobą nago. Ponieważ zwykle miejsce jest ograniczone (nie ma miejsca na dwie łaźnie - męską i żeńską) hotele dostosowują się do klientów, których jest najwięcej. Są jednak też takie hotele kapsułkowe przeznaczone jedynie dla kobiet i takie, które są dla obojga płci :)
UsuńHotele kapsułkowe wyglądają niesamowicie ciekawie, chyba dodaję do mojej travel bucket list :D "Noc w hotelu kapsułkowym" :D
OdpowiedzUsuńWarto choć raz spróbować - jeżeli nie w Japonii, to w Warszawie też znajdzie się hotel takiego typu :)
UsuńBardzo dużo ciekawostek i przydatnych porad. Mam nadzieję, że kiedyś przydadzą się także i mi, bo Japonia jest jednym z krajów, które bardzo chciałabym odwiedzić :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, aby to “kiedyś” szybko nastąpiło :)
UsuńMam nadzieję, ze uda mi się kiedyś pojechać do Japonii i skorzystać z hotelu kapsułowego :D
OdpowiedzUsuńjest jeszcze jeden rodzaj hotelu w Japonii, który jest warty wypróbowania. Jest to Ryokan - hotel w tradycyjnym stylu japońskim - cena jednak jest już spora (choć na jedną noc, ale warto zainwestować)
UsuńSłyszałam, że Japończyk będzie próbował zaprowadzić cię w miejsce którego szukasz nawet jeśli kompletnie nie wie gdzie to jest i będziecie szli w przeciwną stronę.
OdpowiedzUsuńJest to prawdą. Nie każdy, ale sporo tak chce zrobić. Zatrzymują innych i pytają ich o drogę. :) Ogólnie są przekochani i zawsze chcą pomóc
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że hiszpański choć trochę przyda mi się w Japonii, ale jednak - w punkcie informacyjnym na lotnisku Narita nie było tego darmowego przewodnika po angielsku, więc zgarnęłam egzemplarz po hiszpańsku ;) Bardzo fajny wpis, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobrze jest znać języki :D W sumie to przewodniki są na szczęście w wielu językach, to jest bardzo dobre - z tego co pamiętam były po hiszpańsku, włosku, chińsku, koreańsku, francusku, niemiecku itd... Nie doczekali się jeszcze przewodnika po polsku (kto wie może wkrótce) :)
UsuńCudownie. Japonia to moje marzenie.Przespać się w takiej kapsule, to byłoby niesamowite!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za realizacje marzenia :) Pozdrawiam
UsuńSuper, że insertujesz się Japonią, jest niewiele osób w Polsce, które mają takie hobby:D Pozdrawiam ciepło i życzę kolejnej udaje wyprawy ;]
OdpowiedzUsuńwww.wpuszczonawmaliny.blogspot.com
Zawsze chciałam do Tokio pojechać! Ale jak widzę to metro... Oh my! Przeraża! Haha
OdpowiedzUsuńMetro może na pierwszy rzut oka wygląda przerażająco, jednak jest bardzo logiczne poukładane i dobrze oznakowane. Ogólnie nie ma opcji by się zgubić :)
UsuńNo to czekamy na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńpostaram się jak najszybciej :)
UsuńJestem pod ogromnym wrażeniem!! Tokio, coś pięknego :) Na hotel kapsułkowy chyba bym się nie zdecydowała, ale cała reszta! Magia :)
OdpowiedzUsuńWarto choć na jedną noc do kapsułki :)
UsuńSuper! Od czasu kiedy zaczęłam oglądać vlogi Krzyska Gonciarza coraz częściej myślę o tripie do Japonii. Dzięki za dużą dawkę przydatnych informacji!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdziesz tu równie wiele przydatnych informacji jak i u Krzyśka :)
Usuń30 years old VP Accounting Thomasina Norquay, hailing from Picton enjoys watching movies like Godzilla and Brazilian jiu-jitsu. Took a trip to Historic Centre of Salvador de Bahia and drives a Ferrari 275 GTB/4. Wiecej wskazowek
OdpowiedzUsuń